Jestem pewny, ze gdyby John teraz żył zaliczałby się do czołówki światowego aktorstwa i mówilibyśmy o nim jak o Alfredzie Pacino, Robercie De Niro czy o Jacku Nicholsonie... A przdewszystkim ożeniłby się z Meryl Streep z którą był w związku w swoich ostatnich dnaich. Tworzyliby najbardziej utalentowaną parę w Hollywood.
zmarł na raka kosci w 1978 zaraz gdy zakonczono 'Lowce Jelenii' nie chcieli zeby gral w filmie ze wzgledu na chorobe ale Meryl Streep (ktora byla z nim zwiazana ) zagrozila ze ona zrezygnuje jezeli nie pozwola mu zagrac ostatniej roli
Meryl Streep nie była wtedy gwiazdą i nie mogła stawiać takich warunków. Było wręcz odwrotnie - John Cazale chciał pożegnać się z widzami, ale też przebywać ze swoją partnerką. Załatwił, więc jej angaż w filmie, dzięki któremu jej kariera potoczyła się tak jak się potoczyła.
czapki z głów! Osobiście mu skladam wielki hołd.
Jego wszystkie role to prawdziwy popis kunsztu aktorskiego.
w "pieskim popołudniu" to prawdziwy majstersztyk (i nie tylko tam)
Szkoda tylko, że nie zdążył zrobić większej kariery,ale nie to jest przeciez najważniejsze .
Stanowczo się zgadzam, aktor wybitny, W "Ojcu Chrzestnym" mimo że nie lubiłem "Freda" to właśnie na tym jego rola miała polegać, a ta scena jak szczelają do Marlona Brando, a on upuszcza pistolet i płacze, mistrzostwo...
również się zgadzam,też myślę że gdyby żył byłby w czołówce,a ja właśnie lubiłam Freda,był taki ciapowaty i rozczulający ;-)